sobota, 21 czerwca 2014

Kropocze

Sobótki, sobótki, sobótki...

...cuda wianki i inne.

A czy jeszcze ktoś pali kropocze??
Czy jeszcze gdzieś rozpala się ogniska i schodzi się pół wioski, żeby się spotkać i wywijać szmacianymi, ognistymi kulami?
Przygotowanie takiego kropocza było sporym przedsięwzięciem - skompletowanie zestawu niepotrzebnych ubrań, zapas drutu i jakiś zgrabny patyk. Szmaty zwijało się w  kulkę - im mocnej ściśnięta, tym lepiej. Dłużej się paliła i dłużej wytrzymywała.  Dalej kulkę mocowało się na drucie do patyka i wszystko moczyło się w ropie. Też im dłużej, tym lepiej. Nie było większej tragedii niż rozpadający się kropocz.

To była rzeczywiście cudowna i wyjątkowa noc. Bez porównania lepsza niż to, co odbywa się teraz :)

Cudowne wspomnienia. Niestety nie mam zdjęć, ale znalazłam co nieco na blogu: http://ranczozalas.blogspot.com/

Tak to wyglądało:


Te dwa powyższe zdjęcia przelinkowane ze strony http://ranczozalas.blogspot.com/2011/06/kropocz.html

1 komentarz: