Wycieczka do Zoo od zawsze kojarzy mi się z podręcznikowo spędzoną niedzielą - tak jakbym była bohaterką jakiejś szkolnej czytanki (nie daj boże z rosyjskiego). Odwlekałam to Zoo jak tylko mogłam, ale w końcu mnie dopadło. O dziwo pozytywnie ;)
Pozdrowienia dla rodziny surykatek!
Pierwsza surykatka - mniut. Reszta śmieszna.
OdpowiedzUsuń